poniedziałek, 16 grudnia 2013

Więc od początku

Niuniek urodził się o terminie, szybko, bez komplikacji i zdrowy jak rybka.  Cieszyliśmy się jego zdrowiem i roześmianą buzią do momentu, gdy otrzymał szczepionkę MMR w wieku roku i jakichś trzech miesięcy. Tego samego dnia wieczorem, tuż po szczepieniu wszystko się zaczęło. A zaczęło się od bardzo wysokiej gorączki, której nie można było zbić środkami przeciwgorączkowymi i od przeraźliwego płaczu. To był dopiero wstęp tego, co czekało nas potem.
Następnego dnia gorączka zelżała do 37 stopni, Niuniek przestał tak przeraźliwie płakać, ale za to zamilkł jakby go ktoś zaczarował - przestał gaworzyć i uśmiechać się. W ciągu następnych dni Niuniek przestał już siadać, stać i nie reagował na otoczenie. Nie można było go brać na ręce, bo zaczynał płakać (w późniejszym czasie okazało się to nadwrażliwością dotykową). Po prostu leżał i nie chciał, aby go dotykano. W tym czasie, o ile nie płakał i nie krzyczał przeraźliwie, milczał jak zaklęty. W końcu zmartwiona udałam się do lekarza, który zapewnił mnie, że wszystko jest w porządku, że każde dziecko jest inne i takie przypadki się zdarzają.
Taki stan Niuńka trwał ponad miesiąc, aż w końcu jakby zaczął wracać do siebie. Zaczął reagować na to, gdy wchodziłam do pokoju, potem chwytając się szczebelków próbował wstawać. Na nowo uczył się siadać i stać. Po jakimś czasie odzyskał kondycję fizyczną, ale psychicznie już nigdy nie był tym samym dzieckiem. Bardzo długo się nie uśmiechał, a nie gaworzył już do samego końca. Czasem wydawał z siebie tylko okrzyki i chrząknięcia.
Pierwsze słowo wypowiedział w wieku 2,5 lat, a słowem tym było "two" (z angielskiego 2), a potem długo, długo nic. Nieco więcej słów zaczął wypowiadać w wieku 4 lat, wtedy też dopiero postawiono diagnozę, choć ja podejrzewałam u Niuńka autyzm (wręcz byłam pewna), gdy miał nieco ponad 1,5 roku. Następnie terapie, praca w domu, terapie, praca w domu i tak w kółko.
Dziś Niuniek ma 7 lat, chodzi do pierwszej klasy szkoły integracyjnej. Choć nadal ma duże deficyty mowy i rozumienia, jednak robi ogromne postępy w dość krótkim czasie, ale jest to wynik nie tylko terapii w ośrodkach, ale przede wszystkim mozolnej pracy w domu. Nasz dom to domowy ośrodek terapeutyczny, a my rodzice spełniamy rolę terapeutów 24 h na dobę.
Jest to ciężka i mozolna praca, ale warta zachodu.

1 komentarz:

  1. Witaj na blogu. Bardzo dobrze rozumiem co przeżywasz i w 1000% zgadzam się z tym,że dom to ośrodek terapeutyczny 24h /dobę. Pozdrawiam i także zapraszam do poczytania o mojej dwójce :)

    OdpowiedzUsuń