niedziela, 22 grudnia 2013

O plastikowym bananie i poświrowanych dorosłych

Autyści, jak to autyści, często biorą wszystko dosłownie. Nie ma miejsca na udawanie, naśladowanie czy w ogóle jakieś udziwnienia lub półśrodki w zabawie. No bo jak można jeść plastikowego banana? A maskotki... przecież nie mówią! I to jakie maskotki... zwierzęta! To już podwójna bzdura, bo ani zwierzęta, a tym bardziej maskotki nie mówią!
Tak też, jeszcze kilka miesięcy temu, gdy terapeutka bawiła się z Niuńkiem w dom, przygotowując jedzenie z plastikowych owoców i warzyw, postanowiła poczęstować Niuńka plastikowym bananem pytając, czy chce zjeść banana przed obiadem. Niuniek popatrzał na nią tak, jakby dopiero co urwała się ze szpitala psychiatrycznego i to z oddziału zamkniętego! Jego ździwienie i niedowierzanie było porażające, a mina bezcenna. Stał jak wryty dobre dwie minuty, po czym wydukał: Nein, danke (Nie, dziękuję).
Mama? U niej niestety ratunku nie ma, bo to kolejny świr! Ledwie Niuniek został poczęstowany plastikowym bananem, a teraz mama też ześwirowała... wymachuje maskotkami i mówi jakimś dziwnym głosem. Świat oszalał! I jak tu być normalnym?!

Ćwiczenia symulacyjno-imitacyjne... dość wdzięczna nazwa części zajęć terapeutycznych, w których z perspektywy widza oraz samego objętego terapią dziecka autystycznego, dorośli robią z siebie dziwaków, często nawet idiotów i to z własnej, nieprzymuszonej woli, ha ha.
Zajęcia te, to nic innego jak zabawa w udawanie lub naśladowanie. Wiadomo, że takie zajęcia są bardzo ważne, aby dziecko autystyczne potrafiło rozumieć zabawę innych (np. zdrowych) dzieci, integrować się z nimi i aby mogło brać udział we wszelakich dziecięcych zabawach.

Dlaczego akurat o tym wspomniałam (?)... ponieważ wczoraj zauważyłam jak Niuniek wziął dwie figurki ptaków i udając różne głosy prowadził dialog między dwoma figurkami, w dodatku udając, że jeden z ptaszków coś je, czego nie było nawet widać (jedzenie z wyobraźni wymyślił sam) plus bonus okazywania uczuć w stosunku jednego ptaszka do drugiego (buziaki). W tak obszerny sposób wszystko zestawił sam (fikcyjne: dialog, jedzenie, uczucia).
Dialog nie był poprawny gramatycznie, Niuniek czasem robił pauzy, aby zastanowić się, co jeden ptak może odpowiedzieć drugiemu na zadane pytanie (które sam zadał, hehe). Ale nie ważne teraz, co i jak, ważne jaki postęp zrobił... że zrozumiał, iż zabawa polega też na "dziwactwach" (cudzysłów celowy).

Ah... jaką dumną mamą jestem :)


3 komentarze:

  1. Gratulacje dumna mamo :) U mnie jak córka nie wie co któraś z zabawek ma powiedzieć to syn wymyśla a ona powtarza. W ten sposób razem się bawią.Kolejna korzyść. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w domu oprócz mnie i męża nie ma chętnych do podpowiadania dialogów Niuńkowi, ha ha. Jak ja mu próbowałam podpowiadać, to mówił, że mam nie mówić, bo mówię falsch (źle, niewłaściwie), he he. Przecież co ja się tam mogę znać na Niuńkowych zabawach. Nie dość, że robiłam z siebie durnia na terapiach i w domu, w dodatku okazało się, że nawet struganie durnia wychodziło mi niewłaściwie, ha ha ha.

      Usuń
  2. no to jest ogromny postęp, zabawa w udawanie. nam jeszcze do tego daleko, choć na tescie perp wiedzial do czego sluzy pusta lyzeczka i udawał ze cos tam je, chyba chciał dobrze wypasc w tescie :D plastikowy banan nie dziwie sie ze mógl sie zdenerwować. Milosz uwielbia banany i niezle by sie wkurzyl gdyby okazał sie niezjadliwy

    OdpowiedzUsuń